Recenzja

Młodość

Nie zdarza mi się pisać recenzji filmów, tym razem jednak zrobię wyjątek, bo i film jest niezwykły (choć słowo „niezwykły” w odniesieniu do niego brzmi aż nadto banalnie). Nawet „recenzja” to chyba niewłaściwe słowo, bardziej odpowiednim będzie „impresja”. „Impresja na temat zachwycającego dzieła”- tak, tak lepiej. Drugi raz w życiu wyszłam z kina zupełnie oniemiała i najchętniej od razu udałabym się na kolejny seans. Poprzednim razem identyczna sytuacja miała miejsce po obejrzeniu „Wielkiego piękna”. A więc to nie przypadek! Kolejny genialny film Paolo Sorrentino, który trafił do- jakkolwiek grafomańsko i patetycznie by to nie brzmiało- mojej duszy i serca.

Opisanie jego treści staje się zbędne. Ważne są wrażenia, obserwacje, drobne zabiegi… Film, który potwierdza, iż sztuka filmowa to Sztuka przez duże S, dostarcza wielu wrażeń estetycznych, ale i intelektualnych. Kadr za kadrem, w sposób nienarzucający się (w przeciwieństwie np. do filmów Wesa Andersona, gdzie mam wrażenie forma czasem (często?) dominuje nad treścią) pokazuje piękną historię o tęsknocie, przemijaniu, ludzkich dążeniach i osiągnięciach, które czasem stają się przekleństwem. Zazwyczaj nie jestem w stanie oglądać „nowych” filmów- odnoszę wrażenie, że wszystkie są do siebie podobne bądź odwrotnie: że reżyser sili się na oryginalność i humor, a nieudolność tych prób jest drażniąca. „Młodość” jest filmem innym. Mimo często poruszanych poważnych tematów, film jest lekki, bez wymuszonych zabiegów i zbędnej sztuczności. Pełen tak zwanych „smaczków” zarówno jeśli chodzi o zdjęcia, jak i treść (wątki poboczne, sceny rozgrywające się w tle). W dodatku Sorrentino w genialny sposób operuje kiczem, który zdaje się być mrugnięciem w kierunku widza (sen córki głównego bohatera, wizja bohatera na peronie). Zbędna staje się konstrukcja, punkty zwrotne, wszelkiego rodzaju klamry kompozycyjne i inne „techniczne wymogi” przykładnego scenariusza filmowego. Pewne wątki w subtelny sposób powracają, podobnie jak tematy rozmów, będące zaznaczeniem swego rodzaju rutyny, która bynajmniej w tym przypadku nie jest czymś negatywnym.

Lubię filmy, w których pokazywane są niepozorne fragmenty życia. Zdarzenia, których większość z widzów doświadczyła lecz raczej nie myślała o ich istocie i znaczeniu. Zwykłe, niepozorne wydarzenia, których ranga zostaje podniesiona przez język filmowy. Rozkładanie sytuacji i towarzyszących im emocji na czynniki pierwsze i pokazanie piękna prostoty. Widz może jedynie westchnąć i powiedzieć: „Faktycznie! Tak właśnie jest!”. Zawsze najtrudniej jest zdefiniować z pozoru najprostsze pojęcia, których używamy na co dzień. Czym jest historia, czym jest młodość, miłość, wartość, czym są osiągnięcia?  Pokazywanie rzeczy zwykłych, a zarazem nieoczywistych stanowi o prawdziwym zgłębieniu życia i ludzkiej natury. Coś, co tak naprawdę dla każdego człowieka powinno być na wyciągnięcie ręki, zdaje się być umiejętnością nielicznych. A może to dobrze? Przecież zawsze lepiej jest obejrzeć film wyjątkowy.

youth_2015_poster

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s