Malarstwo/Teatr i opera

Sen o operze

Turandot w Metropolitan Opera

Turandot w Metropolitan Opera

I znów kolejny sen o operze. Sama nie wiem, dlaczego mój uśpiony umysł tak bardzo upodobał sobie ten motyw. Przyznam, że od dłuższego czasu z przykrością przyglądam się upadkowi TWON i możliwe, że moje bardzo emocjonalne reakcje na  kolejne spektakle w reżyserii Mariusza Trelińskiego stały się tego przyczyną. Mam dość. Kiedyś, idąc do opery, słuchając kolejnych świetnie wykonywanych arii w otoczeniu odbierającej dech scenografii wywoływały u mnie łzy wzruszenia. W tym momencie patrzenie na to, co dzieje się na scenie może co najwyżej wywołać u mnie łzy wściekłości, najlepszym rozwiązaniem wydaje się więc być zamknięcie oczu.

Ping, Pang i Pong w Turandot wg Trelińskiego

Ping, Pang i Pong w Turandot wg Trelińskiego

Po obejrzeniu Turandot Pucciniego w wersji Trelińskiego dochodziłam do siebie kilka dni. Można próbować tłumaczyć Trelińskiego- może taki był jego cel, chciał, żeby spektakl wywoływał silne emocje, żeby był „nie do zapomnienia”. Jednak sposób, w który to osiągnął, był- co tu dużo mówić- na wątpliwym poziomie. Nigdy wcześniej nie miałam sposobności zobaczyć Turandot na scenie, więc moje nadzieje były wysokie i pomimo niepochlebnych opinii paru moich znajomych uznałam, że przecież nie może być aż tak tragicznie. Czegoś tak świetnego, mimo największych starań po prostu NIE DA się zepsuć. Myliłam się.  Baśniowe Chiny, które spodziewałam się zobaczyć zostały zamienione w świat nocnych klubów. Wyginające się półnagie kobiety w różowych perukach, to jednak najmniejszy problem. Świetnie napisane postaci ministrów Ping’a, Pang’a i Pong’a zamienione w transwestytów z lokówkami na głowach i żelazkami w rękach, przez swoją groteskowość zupełnie straciły na pierwotnym uroku. Ich stroje i przerysowane gesty zakłócały odbiór śpiewanych przez nich treści… Coś, co było NAJGORSZE i jak dla mniej najbardziej haniebne, to wprowadzenie do tego ponadczasowego dzieła postaci Jokera z filmów o Batmanie, czego nawet szkoda mi komentować.

Joker w Turandot?

Joker w Turandot?

Dlaczego? Po co to wszystko? Po co niszczyć coś, co w swej pierwotnej, klasycznej formie jest GENIALNE? To pytanie nadal nie daje mi spokoju. Czy to ma być próba dotarcia do masowego odbiorcy? Najwyraźniej. Wskazują na to prymitywne zabiegi, które mają wzbudzić rozbawienie u mało wyrafinowanego odbiorcy. Poniekąd ważne jest, żeby sztuka docierała do jak najszerszego grona widzów. Ale powinna być to sztuka na jak najwyższym poziomie, w przeciwnym razie nie niesie ona za sobą nic wartościowego, a jedynie ogłupia. Obniżając poziom klasyki, zostajemy z niczym.. jedynie z bezwartościową papką. Możliwość reżyserowania takiego dzieła jak Turandot jest zaszczytem i powinno podejść się do tego zadania z należytym szacunkiem. Zarówno dla autora dzieła jak i dla artystów oraz – przede wszystkim- odbiorców. Jednak, jak wspomniałam, zamiast łez wzruszenia- łzy wściekłości i zaciśnięte pięści. Czy naprawdę w ten sposób chcemy promować Polską kulturę? Wydaje mi się, że wielu rodzimych twórców ma o wiele więcej do zaoferowania. Najwyraźniej chcemy być inni, wyróżnić się. Jednak (niemożliwe!) opery będące na najwyższym światowym poziomie, nie boją się pozostawać wierne klasycznym przedstawieniom. I my się nie bójmy. I nie bójmy się powiedzieć, że mamy dość tego, co proponuje Mariusz Treliński. Naprawdę nie ma nic zdrożnego w trzymaniu wysokiego poziomu.

Ministrowie Ping, Pang i Pong. Metropolitan Opera 2009

Ministrowie Ping, Pang i Pong. Metropolitan Opera 2009

Całego, dość niefortunnego wyjścia do Opery, dopełniło krótkie zwiedzanie wystawy w Galerii Opera, do której dotarłam w czasie antraktu. Stefan Gierowski powiedział o swej wystawie: „Wszystkie obrazy wskazują na możliwość zobaczenia różnych odległości punktów i plam barwnych, a więc dążenia do pokazania głębi nieskończoności utajonej w materii barwnika. Istnieje nadzieja, że właśnie nasycenie i świetlistość koloru doprowadzą do piękna.”  No cóż, podobno nadzieja umiera ostatnia. Ja mam nadzieję, że już nie będę miała nieprzyjemności oglądania obrazów ów autora, zresztą bardzo cenionego, odznaczonego  „Złotym Medalem Zasłużony Kulturze Gloria Artis”… Oto jedna z prac zaprezentowanych na wystawie:

Autor: Stefan Gierowski

Obraz Stefana Gierowskiego

4 komentarze do “Sen o operze

  1. Nie ze wszystkim się zgadzam (chyba jeszcze cała warszawska Opera nie umarła?), ale dużo w tym prawdy.
    Świetny tekst i czekam na dalsze! 🙂

    • Obyś miała rację, ja niestety jestem nastawiona bardzo pesymistycznie :(. Ale chodzi mi przede wszystkim o Opery w reżyserii Mariusza Trelińskiego, który zamienia Operę w cyrk :P. W tym sezonie bardzo podobała mi się Sprawa Makropulos w reżyserii Christoph Marthaler’a. No nic, pozostaje czekać na kolejny sezon 🙂

  2. Pingback: Spalone tosty. Orfeusz i Eurydyka w TW-ON | Sztuka Długa

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s